Fizyka LO Turek
Start
Nauczyciele
Nauczanie
Konkursy
Ciekawostki
Aktualności
Astronomia
Struktura materii
Doświadczenia domowe
Testy z fizyki
Spis treści i wyszukiwarka
Hosted by:
W kręgu fizyki LO Turek
« Poprzednia  Następna »
Anegdoty 
Eugene Paul Wigner (1902 - 1995)
Fizyk węgierski naturalizowany w USA, autor prac z zakresu fizyki matematycznej, głównie zastosowań teorii grup w fizyce jądrowej, dostał Nagrodę Nobla z fizyki w 1963 roku za podanie zasad rządzących oddziaływaniami protonów i neutronów w jądrze.
Wigner
Podczas drugiej wojny światowej Wigner brał udział w Projekcie Manhattan. Ze względu na tajność badań zatrudnieni tam uczeni otrzymali pseudonimy. Wigner i Fermi otrzymali prawdziwe amerykańskie nazwiska. Wigner nosił nazwisko Eugene Wagner, a Fermi Henry Farmer. Pewnego dnia gdy jechali razem drogą dostępną tylko dla nielicznych, na punkcie kontrolnym strażnik zapytał Wignera o nazwisko.
- Wigner, nie, przepraszam, Wagner.
Strażnik oczywiście zauważył węgierski akcent Wignera. Spojrzał na niego podejrzliwie i zapytał surowo:
- Czy Pan się naprawdę nazywa Wagner? Wigner zaniemówił, ale Fermi wyratował jego. Z przekonaniem i naciskiem powiedział:
- Jeżeli on się nie nazywa Wagner, to ja nie jestem Farmer - i strażnik ich przepuścił.

Wigner wyróżniał się niezwykłą skromnością. Był kompletnie zaskoczony, kiedy w grudniu 1963 roku przyznano mu Nagrodę Nobla z fizyki. We wspomnieniach napisał:
- Miałem wątpliwość, czy zasłużyłem na Nagrodę Nobla. Przyszło mi wtedy na myśl stare niemieckie przysłowie: głupi mają szczęście.

John von Neumann (1903 - 1957)
Matematyk i informatyk węgierski naturalizowany w USA, zajmował się logiką matematyczną, teorią mnogości, teorią liczb, stworzył podstawy matematyczne mechaniki kwantowej, twórca teorii gier i teorii automatów, jeden z pionierów informatyki, brał udział w budowie bomby atomowej, projektach rakiet balistycznych oraz w projekcie budowy bomby wodorowej.
Neumann
Von Neumann był cudownym dzieckiem i wcześnie wykazał geniusz matematyczny. Mając 6 lat dzielił w pamięci liczby ośmiocyfrowe. W wieku 8 lat znał już rachunek różniczkowy i całkowy. Jego rodzice zaniepokojeni tak wczesną fascynacją matematyką, próbowali początkowo odciągnąć syna od tej "niepraktycznej" dziedziny.

Jak to zwykle bywa u geniuszy, von Neumanna był bardzo roztargniony. Pewnego razu wybrał się do Nowego Jorku samochodem, ale za jakiś czas zadzwonił do żony z przydrożnej stacji benzynowej z pytaniem:
- Powiedz mi, po co ja właściwie mam jechać do Nowego Jorku?
Przy innej okazji siedząca w ogródku żona poprosiła go o przyniesienie jej szklanki wody. Von Neumann udał się do kuchni, ale za chwilę wrócił, pytając:
- Powiedz mi, gdzie są szklanki?
Mieszkał już wtedy w tym domu od siedemnastu lat! W gospodarstwie domowym był całkowicie zagubiony, nigdy nie wziął do ręki młotka ani śrubokręta.

Gdy von Neumann pracował nad zbudowaniem doskonalszego komputera zaprosił jednego z najlepszych elektroników J. Bigelowa w celu omówienia projektu. O umówionej godzinie Bigelow zapukał do drzwi. Gdy von Neumann otworzył drzwi do pokoju z gościem wbiegł pies. Panowie dyskutowali około godziny podczas gdy pies biegał po mieszkaniu i poszczekiwał. Wreszcie gość wstał pożegnał sie i ruszył do drzwi.
- Dlaczego nie zabiera Pan swego psa? - zapytał von Neumann.
- Mojego psa? - odparł zdumiony Bigelow - byłem pewien, ze to Pana pies!

Jeden z przyjaciół von Neumanna opowiadał, jak to przy pierwszych odwiedzinach został przez gospodarza przywieziony do jego domu samochodem. Chcąc następnym razem trafić tam samodzielnie, zapytał o adres, na co von Neumann bez namysłu odpowiedział: Trafić tu jest bardzo prosto, bo, jak widzisz, przed domem na murku siedzi gołąb.

Von Neumanna był słabym kierowcą i często miał wypadki, na szczęście niegroźne. W Princeton ochrzczono żartobliwie jego nazwiskiem jedno ze skrzyżowań, ponieważ miał tam kilka stłuczek. Von Neumann z właściwym sobie humorem opowiadał:
- Jechałem wzdłuż drogi i drzewa z prawej strony mijały mnie w równym szeregu z szybkością 60 mil na godzinę. Nagle jedno z nich wystąpiło z szeregu i stanęło mi na drodze.
Neumann
Pewnego razu jeden ze studentów zaczepił w korytarzu idącego szybkim krokiem von Neumanna.
- Przepraszam, profesorze von Neumann. Czy mógłby mi pan pomóc w pewnym problemie rachunkowym?
- Dobrze kolego, byle szybko. Jestem bardzo zajęty - odparł von Neumann
- Mam kłopot z tym zadaniem.
- Spójrzmy...
Po krótkiej chwili słynny matematyk stwierdza
- Odpowiedź brzmi dwa pi do potęgi piątej.
- Wiem panie profesorze, bo rozwiązanie jest na odwrocie. Mam problem jedynie z dojściem do takiego wyniku -odparł student
- Dobra, pokaż mi to jeszcze raz - zgodził się von Neumann
Po krótkiej pauzie stwierdza
- Prawidłowa odpowiedź to dwa pi do potęgi piątej.
Sfrustrowany już nieco student
- Ale ja znam odpowiedź. Chciałbym po prostu wiedzieć, w jaki sposób rozwiązać to zadanie... Zniecierpliwiony von Neumann zakończył
- Nie rozumiem o co ci już chodzi kolego, przecież przy tobie rozwiązałem to zadanie na dwa różne sposoby!

John von Neumann staje po śmierci przed obliczem Pana Boga.
- Johnny, tak naprawdę to ty nie masz do końca czystego sumienia; będzie trzeba dokładnie prześwietlić twoje życie - mówi Bóg.
- Ależ Panie Boże, jeśli taka będzie Twoja wola to gotów jestem nawet pójść do piekła, ale proszę zdradź mi odpowiedź na jedno pytanie, bo wprost umieram z ciekawości - odpowiada Johnny.
- Jakie to pytanie?
- Czy hipoteza Riemanna jest prawdziwa?!

Norbert Wiener (1894-1964)
Matematyk amerykański, autor przełomowych teorii z dziedziny analizy harmonicznej i teorii prawdopodobieństwa, stworzył podstawy nowej dziedziny wiedzy - cybernetyki, łączącej w sobie osiągnięcia logiki matematycznej, elektroniki, fizjologii oraz nauk społecznych.

Wiener Chociaż Wiener stał się sławnym matematykiem, był stale zazdrosny o swoje osiągnięcia. Cieszył się jak dziecko, kiedy przechodząc ulicą spostrzegał w oknie księgarni swoje dzieła. Był niezwykle roztargniony. Studenci bardzo go lubili, ale często płatali mu figle. Kiedy Wiener był pogrążony w codziennej lekturze gazet w hollu Massachusetts Institute of Technology (MIT), czasem jakiś student podkradał się po cichu i podpalał gazetę od dołu. Gazeta zwykle była już niemal doszczętnie spalona, zanim Wiener zauważał ogień. Innego razu Wiener spotkał przyjaciela i rozpoczęła się długa rozmowa, podczas której przestępujący z nogi na nogę przyjaciele zdążyli zatoczyć w miejscu kilka kółek. Gdy mieli się już rozstawać, Wiener zapytał:
- Przepraszam, czy możesz mi powiedzieć, z której strony nadszedłem, gdyśmy się spotkali?
- Szedłeś w stronę Massachusetts Avenue - odpowiedział przyjaciel.
- To świetnie - rzekł Wiener - to znaczy, że już jadłem lunch.

Po zmianie mieszkania Wiener wracając z Instytutu nie mógł trafić pod nowy adres. Zaczepił więc małą dziewczynkę i spytał, czy nie mogłaby by mu powiedzieć gdzie jest Brattle Street.
- Tak, tatusiu, zaraz zaprowadzę cię do domu - odrzekła dziewczynka.

Jednego razu Wiener idąc do sali wykładowej na uczelni szedł z nosem zatopionym w książce i aby trafić do celu prowadził palcem po ścianie korytarza. Jedna z sal wykładowych które mijał, miała otwarte drzwi. Wiener wkroczył do sali z palcem po ścianie, obszedł ją dookoła i wyszedł na korytarz idąc dalej do celu.
Okazuje się, że łatwiej jest stworzyć naukę o kontroli i komunikacji, niż ją stosować do samego siebie.

Ze względu na silną krótkowzroczność Wiener nosił grube okulary, a jego roztargnienie sprawiało, że był słabym i niebezpiecznym kierowcą. Pewnego razu goszczący w MIT matematyk francuski został zaproszony na wieczorne przyjęcie i nie podejrzewając niczego przyjął ofertę Wienera, który zaproponował, że go podwiezie własnym samochodem. Dopiero w samochodzie Francuz uświadomił sobie, jak nierozsądnie postąpił. Wiener zwykle nie zwracał uwagi na znaki drogowe i inne samochody. Tym razem także cudem uniknął kilku zderzeń, ale w końcu jazda skończyła się rozbiciem samochodu na słupie telefonicznym. Na szczęście kierowcy i pasażerowi nic się nie stało. Półżywy z przerażenia gość z Francji wykorzystał to, że Wiener był zajęty udzielaniem wyjaśnień przybyłej na miejsce wypadku policji, i resztę drogi na przyjęcie przebył pieszo.
Wiener W środku przyjęcia, kiedy Francuz po paru drinkach zapomniał już o niemiłej przygodzie, nagle pojawił się u jego boku Wiener.
- Proszę się nie martwić - powiedział - udało mi się pożyczyć samochód od kolegi i odwiozę pana do hotelu, gdy przyjęcie się skończy.

Kiedyś podczas wykładu Wiener udowadniał na tablicy jakieś skomplikowane twierdzenie. W pewnej chwili odwrócił się do słuchaczy i powiedział: Stąd już w oczywisty sposób otrzymuje się końcowy wynik. Jeden ze studentów odważnie podniósł rękę i powiedział: Panie profesorze, ja nie widzę tego oczywistego wynikania. - No dobrze - odrzekł na to Wiener - może uda mi się to wyprowadzić inną metodą.
Przez chwilę patrzył w milczeniu na tablicę, a potem kiwnął głową i z uśmiechem powiedział do studenta:
- Tak, ten sam wynik można oczywiście otrzymać zupełnie inną metodą. Student był załamany:
- Profesorze Wiener, nadal tego nie rozumiem.
Wiener spoważniał:
- Młody człowieku, jeżeli nie możesz zrozumieć tak prostej rzeczy, nawet kiedy została wyprowadzona dwiema różnymi metodami, to chyba nigdy nie będziesz matematykiem.

Wiener miał zwyczaj przysypiać na wykładach. Nie ma w tym nic specjalnego, bo wielu naukowców traktuje wykłady jako dobre miejsce na drzemkę. Pewnego razu odbywał się wykład i siedzący na sali Wiener jak zwykle drzemał. Ale za każdym razem gdy wykładowca wymieniał jego nazwisko, cytując jakieś osiągnięcie naukowe, Wiener zrywał się i wołał:
- Obecny! - po czym opadał na krzesło i spał dalej.

Stefan Banach (1892 - 1945)
Matematyk polski, stworzył podstawy analizy funkcjonalnej: podał jej fundamentalne twierdzenia, wprowadził jej terminologię, aksjomatyczna definicja przestrzeni została nazwana przestrzenią Banacha..

Banach Banach znany był ze swej niechęci do formalnych procedur akademickich i nie tylko nie skończył studiów, ale i doktorem został w sposób dość niezwykły. Gdy rozpoczął pracę we Lwowie, był już autorem wielu doniosłych rezultatów i wciąż uzyskiwał kolejne. Jednak na uwagi, że powinien wkrótce przedstawić pracę doktorską odpowiadał, że ma jeszcze czas i może wymyślić coś lepszego, niż to, co osiągnął do tej pory. Jego koledzy wymyślili fortel. Ktoś spisał najnowsze rezultaty jego pracy, co zostało uznane za znakomitą pracę doktorską. Przepisy jednak wymagały również egzaminu, którego Banachowi absolutnie nie chciało się zdawać. Ale Banach był entuzjastą dyskusji naukowych więc pewnego dnia zaczepiono Banacha na korytarzu Uniwersytetu Jana Kazimierza:
- Czy mógłby pan wpaść do dziekanatu, są tam jacyś ludzie, którzy mają pewne problemy matematyczne, a pan na pewno potrafi im wszystko wyjaśnić.
Banach udał się zatem do wskazanego pokoju i chętnie odpowiedział na wszystkie pytania, nieświadom tego, że właśnie zdaje egzamin doktorski przed specjalną komisją.

Lwowscy matematycy, z Banachem na czele, spotykali się systematycznie w kawiarni "Szkockiej" niedaleko uniwersytetu, przy ulicy Akademickiej. Niewątpliwie na tak niezwykle częste wizyty w kawiarni duży wpływ miała osobowość i charakter Banacha. Praktycznie cały czas wolny od wykładów spędzał on w kawiarni. Atmosfera gwaru kawiarnianego i zaduchu bardzo mu odpowiadała. Tam mógł bez końca mówić o matematyce, rozwiązywać problemy, stawiać nowe. Rozwiązania zapisywali na papierowych serwetkach i blatach marmurowych stolików, ale po zakończeniu tych długich sesji wszelkie notatki były pieczołowicie wycierane przez obsługę kawiarni. Niejedno twierdzenie w ten sposób zniknęło bezpowrotnie. W końcu żona Banacha kupiła specjalny zeszyt z marmurową okładką, w którym bywalcy kawiarni zapisywali stawiane tam problemy. Zeszyt ten, nazwany Księgą Szkocką, znajdował się stale w kawiarni i kelner przynosił go na każde żądanie matematyków.
Każdy, profesor i student, mógł do niej wpisać swój problemat. Księgę tę otwiera zagadnienie na temat przestrzeni metrycznej, które wpisał Stefan Banach 7 lipca 1935 roku. Kończy ją problemat Hugona Steinhausa z 31 maja 1941 roku poświęcony podziałowi liczby zapałek w pudełku. W latach 1935-1941 uczeni zapisali w Księdze Szkockiej 193 problemy. Znajdowały się wśród nich fundamentalne zagadnienia z analizy funkcjonalnej i dość błahe łamigłówki o wartości zabawowej. Autorami problemów byli najczęściej wybitni uczeni z kraju i zza granicy i co ciekawe pewne problemy zawarte w niej nie zostały dotychczas rozwiązane. Jedną z najbardziej charakterystycznych cech tej Księgi było to, że autorzy problemów często wyznaczali nagrody za ich rozwiązanie. Von Neumann dla przykładu, który w Księdze Szkockiej zapisał po niemiecku zagadnienie dotyczące algebry Boole'a i za jego rozwiązanie oferował bliżej nieokreśloną ilość whisky, a Stanisław Mazur obiecał za rozwiązanie jednego z zagadnień, które postawił, żywą gęś.
Banach
Spotkania w kawiarni bywały niezwykle długie. Wiadomo o siedemnastogodzinnym posiedzeniu, w którego efekcie osiągnięto ciekawy rezultat, niestety zapomniany, gdyż został starty przez kelnera. Niektórzy twierdzą, że nie było to najdłuższe spotkanie i razu pewnego dwaj matematycy tak zapalili się do dyskusji, że przesiedzieli w kawiarni 40 godzin bez przerwy!

Kilka razy we Lwowie pojawiał się von Neumann na polecenie twórcy cybernetyki Norberta Wienera, aby namówić Banacha do emigracji naukowej do USA i wykorzystać jego talenty matematyczne do prac dla potrzeb militarnych tak jak było w przypadku Stanisława Ulama (przetłumaczył on po wojnie Księgę Szkocką na język angielski).
Podczas trzeciej wizyty von Neumanna - miała ona miejsce w lipcu 1937 roku - Banach spytał:
- Ile dolarów proponuje profesor Wiener?
- Oto czek - odpowiedział zadowolony Amerykanin, na którym Wiener napisał jedynkę i poprosił, żeby dopisać tyle zer, ile pan uzna za stosowne.
Banach uśmiechnął się ironicznie i spojrzał na amerykańskiego kolegę przenikliwymi, niebieskimi oczami.
- To za mała suma, aby opuścić Polskę... za mała.
Był zbyt przywiązany do Lwowa, do przyjaciół, do Kawiarni Szkockiej, do Wschodnich Karpat, do drużyny piłkarskiej "Pogoni", żeby emigrować do Ameryki. Podobno był to jeden z rzadkich momentów, gdy von Neumann nie mógł z siebie wydusić słowa.
Banach
Banach był świadomy swojej wartości. Ponoć gdy jego siostra wyjeżdżała do Paryża, dał jej taką mniej więcej radę:
- Idź do matematyków i powiedz, że jesteś siostrą Banacha. Wszędzie otworzą Ci drzwi.

Stefan Banach nie znosił wszelkich posiedzeń uniwersyteckich. Gdy dostawał zaproszenie na takie posiedzenie, mówił:
- Wiem, gdzie nie będę.

Fundamentalna książka Banacha, w której zbudował on podstawy analizy funkcjonalnej, nosiła tytuł "Teoria operacji liniowych". Lwowscy księgarze umieścili ją w dziale medycznym.

W roku 1983 podczas Międzynarodowego Kongresu Matematyków, odbywającego się w Warszawie, kilku matematyków zagranicznych dowiedziało się, że istnieje w tym mieście ulica Banacha, na której jeden z tramwajów ma swój końcowy przystanek. Koniecznie chcieli tę ulicę zobaczyć, udali się więc na nią owym tramwajem. Gdy dotarli do końca, okazało się, że znajduje się tam sporej wielkości nie zabudowany obszar. Stwierdzili wówczas zgodnie, że nie jest to "ulica Banacha", ale raczej "przestrzeń Banacha" (przestrzeń Banacha - podstawowe pojęcie analizy funkcjonalnej).

Hugo Dyonizy Steinhaus (1887-1972)
Matematyk polski, zajmował się podstawami rachunku prawdopodobieństwa, teorią miary i teorią mnogości oraz zastosowaniami matematyki do różnych dyscyplin: biologii, medycyny, statystyki, popularyzator matematyki.

Steinhaus W roku 1916 Steinhaus, wówczas już znany matematyk, podczas wieczornego spaceru usłyszał nagle słowa "całka Lebesgue'a". Dziś całka Lebesgue'a jest jednym z podstawowych pojęć matematyki wyższej, wtedy jednak była to rzecz zupełnie nowa, odkrycie ostatnich lat, znane w zasadzie wyłącznie specjalistom. Zaintrygowany Steinhaus podszedł do dwóch młodych ludzi dyskutujących o matematyce. Jednym z nich był właśnie Stefan Banach, drugim Otto Nikodym. Steinhaus włączył się do rozmowy i między innymi opowiedział o problemie, nad którym od dłuższego czasu pracował. Wielkie było jego zdziwienie, gdy kilka dni później Banach przyszedł z gotowym rozwiązaniem.
Steinhaus szybko się zorientował, że Banach ma ogromny talent matematyczny. Wkrótce dzięki wstawiennictwu Steinhausa Banach został asystentem na Politechnice Lwowskiej, mimo że nie miał ukończonych żadnych studiów wyższych. w roku 1920 uzyskał stopień doktora. Później Steinhaus, którego dokonania matematyczne były niebagatelne, często mawiał, że za swoje największe odkrycie w matematyce uważa odkrycie Stefana Banacha.

Steinhaus nie zjawił się na jakimś zebraniu Polskiej Akademii Nauk, w skład której wchodziły również osoby przeciętne ale popierane przez komitety partyjne różnej rangi. Któryś z organizatorów surowo przykazał uczonemu, aby ten usprawiedliwił swoją nieobecność. Wybitny matematyk wypowiedział wówczas:
- Najpierw niech ci, którzy tam są, usprawiedliwią swoją obecność!
Steinhaus
Gdy Hugo Steinhaus był już w podeszłym wieku, zadzwoniono doń pewnego jesiennego, lodowatego i ponurego wieczoru, a telefonujący wołał:
- Panie profesorze, za godzinę na dworcu zjawi się delegacja radzieckich uczonych i proszono, żeby pan ich powitał!
- Drogi kolego - odpowiedział Steinhaus - jestem zdrowy na umyśle, natomiast słaby na ciele. Gdyby było na odwrót, pospieszyłbym niezwłocznie!

Hugo Steinhaus znany był ze swojego językowego puryzmu i z zapamiętaniem tępił wszelkie językowe błędy. Listy zaadresowane Steinhaus Hugo zwracał bez otwierania, a studenta, który przedstawiał się jako Kowalski Jan, wyrzucał z egzaminu, mówiąc:
- Pan się tak nie nazywa!.
Urzędnicy administracyjni Uniwersytetu Wrocławskiego bojąc profesora, wydali alfabetyczny spis pracowników uporządkowany według imion.

Kiedyś Steinhaus prowadził wykład, podczas którego na sali było tylko dwoje słuchaczy. Powstał problem, czy warto odbyć tak nielicznie obsadzony wykład. Steinhaus stwierdził:
- Tres faciunt collegium (co znaczy "Troje czyni kolegium") - i wykład się odbył.
Następnym razem na sali oprócz Steinhausa był tylko jeden słuchacz. Powstał podobny problem. Steinhaus spokojnie rozpoczął wykład. Wówczas ten słuchacz zapytał:
- Ale przecież nas jest w sumie dwóch? Steinhaus odpowiedział:
- Bóg jest zawsze obecny.

Zapytano Hugo Steinhausa ile razy przekroczył w czasie drugiej wojny światowej granicę. Odpowiedź była zaskakująca ale prawdziwa:
- Nie przekraczałem jej ani razu ale ponieważ mieszkałem we Lwowie granica przekraczała mnie trzykrotnie.

Stanisław Mazur (1905-1981)
Polski matematyk, najbliższy współpracownik Stefana Banacha i jeden z głównych współtwórców lwowskiej szkoły matematycznej; wprowadził i rozwinął metody geometryczne w analizie funkcjonalnej oraz zapoczątkował ogólną teorię przestrzeni liniowo-topologicznych
Knaster
Mazur miał szalone swoiste poczucie humoru. Z kamienną twarzą potrafił wyczyniać przeraźliwie śmieszne rzeczy. Za rozwiązanie jednego z problemów z analizy funkcjonalnej, zapisanego w zeszycie zwanym "Księgą szkocką", obiecał w nagrodę żywą gęś. Po 36 latach problem ten rozwiązał młody dwudziestoośmioletni szwedzki matematyk Per Enflö. Podczas jego pobytu w Warszawie Mazur wręczył mu żywą gęś w wiklinowym koszyku. Uroczystość transmitowała Telewizja Polska.
Kilka miesięcy wcześniej jakiś Amerykanin również zgłosił swoje rozwiązanie problemu. Mazur znalazł jednak nieścisłości i odpisał mu, że jeśli udowodni poprawność swojego rozwiązania, to do gęsi dołoży żywą krowę.

Mazur przesiadywał ciągle we lwowskiej Kawiarni Szkockiej. Jego żona nie doceniała jego pracy i kluczyła w okolicy, badając, czy znów "traci czas". Kiedy z Banachem wpadali w zażartą dyskusję, często udawało jej się przyłapać ojca przy stoliku kawiarnianym, by wlec go do domu z głośnymi wyrzutami, jakby popełnił przestępstwo. Ale na ogół czujni koledzy uprzedzali go, że małżonka nadciąga. Wtedy chował się pod kontuarem szatni, a szatniarz z niewinną miną zapewniał żonę Mazura, że Stacha Mazura od dawna tu nie widział.
Knaster
Zawsze był roztargniony, wiecznie zamyślony. Kiedyś jego córka zauważyła go na ulicy i dla dowcipu wpadła na niego z impetem.
- Och, bardzo panią przepraszam! - rzucił, nie poznawszy córki

Kiedyś dał jednemu ze swoich studentów, Bogdanowi Misiowi, literaturę do referatu na seminarium z terminem dwóch tygodni. Miś z przerażeniem stwierdziłem, że jest w całości po niemiecku. Miś zameldował Mazurowi, że nie znam tego języka. Mazur powiedział wówczas swoim potężnym, charakterystycznym basem: - To, panie kolego, całkowicie zmienia postać rzeczy. Będzie pan referował za trzy tygodnie, wszak matematykowi na opanowanie języka powinien tydzień wystarczyć.

Był potwornie leniwy w kwestii publikacji. Problemy matematyczne rozwiązywał w głowie lub do szuflady, dla samej frajdy zabawy matematyką. Nie chciało mu się samemu kierować ich do druku, a nigdy też w takim celu nie zatrudniał asystentów. Niejednokrotnie przychodził na seminarium z informacją, że taki czy inny uczony rozwiązał jakiś problem i publikacja tego rozwiązania miała kilkanaście czy kilkadziesiąt stron druku. Mówił: - To faktycznie było z pozoru trochę trudne, ale my z Banachem [twórca lwowskiej szkoły matematycznej i najbliższy przyjaciel Mazura) znaliśmy odpowiedź już w roku 1938; tyle że my to robiliśmy w ten sposób... I pisał na tablicy kilkanaście wierszy jakichś przekształceń. Po czym dodawał: - Jak państwo widzą, to jest w istocie tak proste, żeśmy z Banachem uznali rzecz za niegodną publikacji.

Bronisław Knaster (1893 - 1980)
Matematyk polski, zajmował się topologią i teorią mnogości.

Po wojnie we Wrocławiu profesorowie Bronisław Knaster i Hugo Steinhaus mieszkali w jednej willi na Biskupinie. Knaster na parterze, a Steinhaus na piętrze. Z powodzeniem mogliby stanowić pierwowzór Fredrowskiego Pawła i Gawła, stale bowiem prowadzili intelektualne boje, nie tylko matematyczne. Znany był ich spór o odmianę nazwisk. Steinhaus twierdził, że nazwisko Knaster brzmi w dopełniaczu Knastra, a sam Knaster upierał się przy formie Knastera. Kiedyś, zdenerwowany ciągłymi uwagami Steinhausa, Knaster powiedział:
Knaster - Wybaczy pan, profesorze, ale każdy ma prawo do własnego nazwiska!
Na co Steinhaus odpowiedział:
- Tak jest, ale tylko w pierwszym przypadku.
Hugo Steinhaus oburzony taką odmianą mawiał:
- U mnie w ogródku rosną astry, a u Knastra astery" na co Knaster mu odpowiadał:
- Prezydent Egiptu nazywa się Nasser i nikt nie mówi inaczej jak córka Nassera.

Bronisław Knaster był bardzo nerwowy. Dużo palił, odpalał właściwie papierosa od papierosa i palce miał ciemne od nikotyny. Mawiał, że "knaster" to rodzaj lichego tytoniu.

Słynne kontinuum dziedzicznie nierokładalne nazywane jest krzywą Knastera. Sam Knaster z dumą pokazywał studentom rumuńskie wydanie pracy "O krzywej Knastera", której tytuł w tym języku brzmiał "Curva dupa Knaster" (krzywa według Knastera).

Matematyk lwowski Stanisław Saks zatrzymując się przed oknem sklepowym, w którym widniał napis "pasztet zajęczy" zapytał towarzyszącego mu Bronisława Knastera:
- Jak myślisz, czy to rzeczywiście zajęczy pasztet? Na to Knaster:
- Kto go zje, zaraz pozna. Jeśli nie zajęczy, to zajęczy, a jeśli zajęczy to nie zajęczy.

Stanisław (Stan) Marcin Ulam (1909-1984)
Polski i amerykański matematyk żydowskiego pochodzenia, przedstawiciel lwowskiej szkoły matematycznej, współtwórca amerykańskiej bomby termojądrowej, zajmował sie topologią, teoria mnogości, teorią miary, był twórcą pierwszych metod numerycznych.

Ulam Von Neumann powiedział kiedyś, że nie spotkał kogoś drugiego człowieka, kto miałby taką ufność w siebie jak Ulam. Zresztą sam Ulam zawsze przyznawał, że cechuje go zuchwałość. Jednak czasami Ulam, choć nie był człowiekiem skromnym, bardzo ubolewał, ze nikt mu nie chce przypisać tej cnoty. Kiedyś jego żona ganiła go za brak pokory. Odpowiedział:
- Prawda, moje błędy są nieskończone, ale moja skromność chroni mnie przed wymienianiem ich wszystkich.

Mała córeczka Ulama odpowiadając na pytanie koleżanki, dlaczego jej ojciec nie gra z nią w piłkę, powiedziała:
- Mój tato tylko myśli, myśli, myśli! Nic tylko myśli.

W mechanice kwantowej wiele częściej niż stałej Plancka używa się stałej nazywanej "h kreślone" (zredukowana stała Plancka albo stała Diraca), czyli stała Plancka podzielona przez dwa pi, co jest wyrażone wzorem ħ=h/2π. Przez analogię Ulam zwykł był wyjaśniać swoim kolegom fizykom, że polska litera "ł" w jego imieniu to "l kreślone" czyli litera "l" podzielona przez dwa pi (matematycznie ł=l/2π).

Ciotka Stanisława Ulama imieniem Caro była ona blisko spokrewniona z Wielkim Rabinem Loew z szesnastowiecznej Pragi, który jak głosi legenda stworzył Golema, olbrzyma mającego bronić Żydów. Norbert Wiener, wiedząc, że był on jednym z głównych ojców amerykańskiej bomby wodorowej, gdy dowiedział sie o tym jego pokrewieństwie, powiedział:
Lebesgue - Ulam godnie kontynuuje tradycje rodzinne.

Henri Léon Lebesgue (1875 - 1941)
Matematyk francuski, twórca nowoczesnego ujęcia teorii miary i całki, zwanej na jego cześć całką Lebesgue'a, prowadził również badania w teorii szeregów Fouriera i topologii.

Podczas wizyty Henri Lebesgue'a we Lwowie w roku 1938. Lebesgue przyjechał tam w celu odebrania doktoratu honoris causa uniwersytetu, wygłosił dwa odczyty, i oczywiście został bardzo szybko zaproszony do kawiarni "Szkockiej". Kelner podał mu jadłospis, Lebesgue jednakże nie znał języka polskiego; chwilę patrzył w kartę, po czym oddał ją, mówiąc:
- Dziękuję, jadam jedynie potrawy dobrze zdefiniowane.
Herman Auerbach
Herman Auerbach (1901 - 1942)
Matematyk polski żydowskiego pochodzenia, jeden z czołowych przedstawicieli lwowskiej szkoły matematycznej, zajmował się analizą funkcjonalną.

Auerbach kupił sobie kiedyś nowy, elegancki kapelusz i wkrótce ktoś mu go w kawiarni "Szkockiej" podmienił, zostawiając w szatni gorszy. Auerbach zaczął nosić ten gorszy kapelusz. Któregoś razu zapytany, czemu nie wyczyści swojego nakrycia głowy, odrzekł
- Nie będę złodziejowi czyścił kapelusza.

Woźnym na Wydziale Matematycznym Uniwersytetu Lwowskiego był niejaki Góral, którego przywoływano za pomocą sygnału świetlnego. Ilekroć był potrzebny, zapalała się czerwona lampka. Jednakże Góral nie bardzo przejmował się swoimi obowiązkami i lampka świeciła się nieraz całymi godzinami. Auerbach, jeden z najdowcipniejszych lwowskich matematyków mawiał, że Góral ma atrybuty boskie - wszyscy go wzywają, na jego cześć wiecznie pali się lampka, ale nikt go nigdy nie widział.

Jean Antoine Nollet (1700 - 1770)
Nollet
Francuski fizyk, odkrył zjawisko dyfuzji cieczy i osmozy

Nollet wykonywał wiele doświadczeń publicznie, zwłaszcza z elektryczności (znano wtedy elektryzowanie przez tarcie). Stojąc na izolowanej podstawie eksperymentator wydobywał iskry z nosa obecnych, zapalał palne płyny iskrą z wyciągniętego palca, demonstrował "elektryczne" pocałunki. Wynalazek butelki lejdejskiej, pierwszego kondensatora pozwolił wykonywać bardziej efektowne doświadczenia. Wielki podziw budziło wtedy zabicie wróbla iskrą elektryczną z naładowanej butelki. Nollet wykonywał również efektowne doświadczenia z ludźmi. Ustawiał on szereg ludzi trzymających się za ręce i kazał pierwszemu z szeregu dotykać metalowego pręta wystającego z naelektryzowanej butli. W tym momencie cały szereg podskakiwał, krzycząc z przerażenia. Największą próbę wykonano w klasztorze kartuzów, gdzie 700 mnichów trzymając się za ręce utworzyło łańcuch długości około 1800 metrów. Kiedy Nollet wyładował w ten łańcuch dużą butelkę lejdejską, wszyscy w jednym momencie podskoczyli z chóralnym okrzykiem.

Lord Rayleigh (John William Strutt) (1842 - 1919)
Rayleigh
Fizyk angielski, prowadził prace w dziedzinie promieniowania cieplnego, akustyki i optyki, otrzymał nagrodę Nobla z fizyki za wyznaczenie gęstości kilku najważniejszych gazów i odkrycie (wspólnie z W. Ramseyem) argonu.

Lord Rayleigh był chyba ostatnim z wielkich fizyków, którzy prowadzili badania głównie we własnym domu, gdzie znacznym kosztem urządził sobie laboratorium fizyczne.

Rayleigha szczególną sympatią darzyła królowa Wiktoria. Podobno pewnego razu, obserwując, jak pali on fajkę, zażartowała, że nawet tak wybitny eksperymentator nie potrafi zważyć aromatycznego dymu, Rayleigh się z tym nie zgodził. Dla zabawy zrobiono zakład. Rayleigh zważył dokładnie porcję tytoniu, nabił nią fajkę, a po skończeniu palenia dokładnie zważył popiół.
- Różnica to właśnie ciężar dymu - rzekł triumfalnie do królowej.
Ta ze śmiechem wręczyła jego wygraną i dodała:
- Dotychczas widziałam tylko, jak ludzie puszczają z dymem pieniądze, teraz zobaczyłam, że można na dymie zarobić.

Graf von Rumford (Benjamin Thompson) (1753-1814)
Fizyk amerykański działający w Europie, polityk, i wynalazca i eksperymentator, przyczynił się do wyjaśnienia, czym jest ciepło, twórca mechanicznej teorii ciepła.
Rumford
Lord Rumford był dwukrotnie żonaty z wdowami. Pierwszą poślubił gdy miał osiemnaście lat ,a jego żona była o 14 lat starsza. Później tak tłumaczył przyjacielowi swoją decyzję:
- To ona mnie poślubiła, nie ja ją.
Miała ona jednak spory majątek odziedziczony po pierwszy mężu, co pozwoliło mu uwolnić się od troski o środki do życia.
Drugi raz zawarł małżeństwo z wdową po słynnym chemiku Lavoisier. Miał on wtedy 52 lata, a żona była o 5 lat młodsza. Niestety upodobania małżonków były inne. Rumford wolał żyć w ciszy i spokoju oraz zajmować się eksperymentami fizycznymi, a jego żona prowadziła otwarty salon i lubiła wielkie i huczne przyjęcia. Po rozstaniu Rumford o swojej drugiej żonie powiedział:
- To był "francuski smok", najbardziej tyrańska, złośliwa i pozbawiona uczuć kobieta na świecie.

Rumford starał się każde zadanie rozwiązywać metodą naukową. Kiedy opracowywał mundury dla wojska, zaczął od eksperymentów na temat przewodzenia ciepła i wilgoci przez różne materiały. W trosce o rozwiązanie problemu biedoty żebrzącej na ulicach Monachium opracował specjalny skład i sposób przygotowywania pożywnej i niedrogiej zupy (kasza jęczmienna, groch, ziemniaki), którą potem rozdawano. Ta "zupa Rumforda" jest sławna do dziś w Niemczech. Napisał też, na przykład, prace o najlepszym sposobie parzenia kawy, o budowie ekonomicznej kuchni i o optymalnej szerokości kół powozu.

Albert Abraham Michelson (1852 - 1931)
Fizyk amerykański urodzony w Strzelnie, otrzymał nagrodę za konstrukcję precyzyjnych przyrządów optycznych i wykonanie przy ich użyciu niezwykle dokładnych pomiarów spektroskopowych i metrologicznych.

Michelson Michelson otrzymał nagrodę Nobla w 1907 roku. W owym czasie zwyczaje były inne niż obecnie. Nazwiska laureatów ogłaszano dopiero podczas samej ceremonii wręczania nagród przez króla Szwecji, a laureatów zapraszanych do Sztokholmu proszono o zachowanie tajemnicy aż do ostatniej chwili. Na statku, którym Michelson płynął do Szwecji, doszło przypadkowo do ostrej kłótni między nim a innym pasażerem. Obaj panowie z ulgą przyjęli chwilę dotarcia do Göteborga, bo, schodząc na ląd, mogli się uwolnić od swego przymusowego towarzystwa. Ku swemu bezgranicznemu zdumieniu, spotkali się jednak ponownie, właśnie na ceremonii wręczania Nagród Nobla. Tym pasażerem okazał się Anglik Rudyard Kipling, laureat nagrody z literatury.

Studiując w Akademii Morskiej Michelson wyróżniał się w boksie (był mistrzem uczelni), a także w fizyce. Na uroczystości rozdania świadectw komendant Akademii powiedział kadetowi Michelsonowi:
- Gdyby pan poświęcał mniej uwagi sprawom naukowym, a więcej morskiej sztuce artyleryjskiej, to mógłby się pan kiedyś nauczyć dostatecznie dużo, aby stać się przydatnym dla swego kraju.

Łomonosow
Michaił Wasiljewicz Łomonosow ( 1711 - 1765)
Rosyjski chemik, fizyk, astronom, historyk i poeta, prekursor chemii fizycznej i teorii kinetyczno - molekularnej gazów, twórca Uniwersytetu Moskiewskiego.

Michał Łomonosow urodził się i wychował w Archangielsku na samej północy Rosji. Istnieje powiedzenie: jak wszystkie drogi świata prowadzą do Rzymu, tak z Archangielska wszystkie drogi prowadzą na południe. Łomonosow choć był synem rybaka to uznawany jest jako największa duma Archangielska, pomimo tego, że jak głosi anegdota, sam artysta, kiedy tylko zdał sobie sprawę, że na północy nie ma żadnej przyszłości, uciekł do Moskwy. Ale mieszkańcy zdają się nie zwracać na to uwagi, nazwisko Łomonosowa przeplata się tu wszędzie. Jego imię nosi uniwersytet, biblioteka, teatr, a nawet jeden z prospektów.

Wiedząc, że Michał Łomonosow jest chłopem z pochodzenia pewien magnat zapytał go:
- Niech Pan mi powie, dzięki czemu ma pan wstęp na carski dwór. Może ma pan sławnych przodków?
- Mnie przodkowie nie obowiązują - odpowiedział Łomonosow - ja sam jestem sławnym przodkiem.

Dymitrij Iwanowicz Mendelejew (1834 - 1907)
Chemik rosyjski, zestawił okresowy układ pierwiastków chemicznych i przewidział istnienie oraz własności nieznanych jeszcze pierwiastków, odkrył i wyjaśnił zjawisko kontrakcji.

Mendelejew Istnieje anegdota o największym odkryciu Mendelejewa. Pragnął on w jakiś sposób uporządkować wszystkie znane mu pierwiastki. Próbował i próbował i nić mu z tego nie wychodziło. Ponoć wreszcie pomógł mu przypadek. Na oddzielnych kartonikach wypisał nazwy pierwiastków. Potem kartoniki zmieszał i zaczął układać pasjans, podobnie jak to się robi zwykłymi kartami. I nagle, po którejś tam kombinacji kartoniki ułożyły się w kształt znanej nam dobrze tablicy pierwiastków.

Fakt, że Mendelejew nie został laureatem Nagrody Nobla, może zdumiewać. Za życia uczonego sześciokrotnie nagradzano chemików. Trzykrotnie był nominowany (co ciekawe nigdy przez swoich rodaków), ale za każdym razem jego kandydatura przepadała, choć opracowany przez niego układ okresowy już od ponad 30 lat święcił triumfy. Wytłumaczenie jest proste. W tamtych latach wielką figurą w Komitecie Noblowskim był Svane Arrhenius (sam otrzymał Nagrodę Nobla z chemii w 1903 roku). Jego słowo liczyło się bardzo, jeśli chodzi o wybór zdobywcy nagrody. Niestety Mendelejew był ostrym krytykiem teorii dysocjacji stworzonej przez Arrheniusa, więc nie miał poparcia i nagrody nie otrzymał.

Na wszystkich portretach Mendelejewa rzuca się w oczy jego długa, nieporządna broda i chaotycznie sterczące na wszystkie strony długie włosy. Istotnie, obcinał on włosy tylko raz w roku, w końcu wiosny, przed nadejściem upałów. Miał niebieskie oczy o przenikliwym spojrzeniu. Mało dbał o dobre maniery i w stosunku do rozmówców bywał czasem wręcz grubiański. Na ogół wstawał bardzo późno, tuż przed południem, ale za to pracował do późna i kładł się zwykle dopiero o trzeciej lub czwartej nad ranem.

Mendelejew miał dwie żony. Z pierwszą rozwiódł się i niedługo później poślubił drugą. Postąpił niezgodnie z rosyjskim prawem, które pozwalało żenić się dopiero po upływie siedmiu lat od rozwodu. Mendelejew przekupił jednak pewnego popa, który udzielił mu ślubu. Niedługo wszystko wyszło na jaw. Jednakże mimo że zgodnie z prawem naukowiec był bigamistą władze zostawiły go w spokoju ponieważ był zbyt znaną osobą. Jakiś czas później podobnie chciał postąpić pewien bogaty arystokrata rosyjski. Argumentując mówił, iż tak właśnie zrobił Mendelejew. Car odpowiedział mu:
Mendelejew - To prawda, że Mendelejew ma dwie żony, ale przecież mam tylko jednego Mendelejewa.

Mendelejew lubił w wolnych chwilach oprawiać książki, robić torby i walizki ze skóry. Były mu one potrzebne do przechowywania archiwum, czyli ogromnej ilości książek, rękopisów, notatek oraz przyrządów pomiarowych. Sam kupował na targu skóry oraz inne niezbędne elementy. Pewnego razu, gdy kupował na rynku potrzebne mu surowce, ktoś zapytał sprzedawcę:
- Kim jest ten dziwny długowłosy i brodaty mężczyzna, który z taka pieczołowitością wybiera surowce?
- Jak to, przecież wszyscy go znają - odpowiedział sprzedawca - To znany kaletnik, Mendelejew!

Kierownika jednej z wielkich wytwórni napojów alkoholowych w Rosji oskarżono o kradzież alkoholu. Brakowało bowiem sporej ilości tego trunku. Jeden z członków rodziny oskarżonego studiował chemię w Petersburgu, gdzie pracował i wykładał chemię Mendelejew. Zwrócił się więc do niego o pomoc. Właśnie przed rokiem Mendelejew ogłosił wyniki swojej wieloletniej pracy nad roztworami wodnymi alkoholu, ujawniając zjawisko kontrakcji, które polega na ubytku objętości po zmieszaniu alkoholu z wodą. Przykładowo zmieszanie 0,7 litra wody oraz 0,5 litra spirytusu 96% da nam nie 1,2 litra, ale tylko 1,15 litra wódki. Oznacza to, że 50ml "znika". Sąd uznał ekspertyzę uczonego i uwolnił skazanego od dalszego więzienia.
A jeśli chodzi o wódkę pod koniec życia Mendelejew został dyrektorem Urzędu Miar i Wag. Właśnie wtedy ustalił, że wódka może nosić tylko i wyłącznie trunek, w którym znajduje się 40% objętościowych alkoholu etylowego. Stało to sie podstawą ukazu carskiego i ta zasada obowiązuje do dziś.

Pod koniec XX wieku w Rosji stała się głośna afera, której bohaterem był dostawca bielizny dla wojska. Nie znano wówczas jeszcze wtedy gumy i do zapinania kaleson i koszul używano guzików. Do wyboru było: drewno, rogi i cyna. Z uwagi na cenę rogi i kości odpadły, a drewno wydawało się za mało trwałe. Dlatego też zamówiono guziki cynowe i to dbając o jakość zaznaczono, że musi to być czysta cyna. Dostarczona bielizna powędrowała do licznych magazynów rozsianych po wielkim terytorium Rosji. Po roku w magazynie na dalekiej Syberii z przerażeniem stwierdzono, że zamiast guzików na bieliźnie są szczypty szarego proszku. Dostawca poszedł do więzienia, a w magazynach wojskowych nastąpiła ścisła kontrola. Guziki jak nowe znaleziono przy bieliźnie składowanej w umiarkowanym i ciepłym klimacie, natomiast na północy, gdzie panują silne mrozy znaleziono tylko szary proszek. Tym razem samo wojsko zwróciło się do wielkiego Mendelejewa z prośbą o wyjaśnienie zagadki. Wielki chemik, który w swym bogatym dorobku naukowym zajmował się też i cyną odpowiedział:
- Mamy do czynienia z ospą cynową, po prostu czysta metaliczna cyna w bardzo niskich temperaturach przechodzi w odmianę a (alfa), czyli szary proszek.

« Poprzednia  Następna »
Anegdoty